wtorek, 16 lutego 2010

Saneczkowy wtorek

Ostatni wtorek karnawalu to w Finlandii swieto saneczkowe. Przez caly dzien przez miasto przechodzily wielkie grupy studentow ubranych w swoje haalarit


czyli kombinezony, ktorych kolor oznacza przynaleznosc do danego wydzialu. Ciemna zielen to wydzial humanistyczny, czyli moj - jakby nie bylo ;) Na haalaritach studenci przyczepiaja wszelkie mozliwe naszywki, organizacji, klubow, roznych firm, jak widac na powyzszym zdjeciu. Im wiecej tego, tym ciekawiej wyglada. Kwestia doboru tych naszywek nadal jest dla mnie tajemnica, ale pewnie jak juz tu przyjade studiowac w normalnym trybie, to sie wszystkiego dowiem ;) W tych kombinezonach chodzi sie w czasie wszelkich mozliwych imprez - vappu, inauguracja roku (wraz z przyleglymi imprezami plenerowymi) czy wlasnie laskiaistiistai, czyli dzisiejszy saneczkowy wtorek.

Tak wiec jak juz mowilam - miasto zostalo dzisiaj zdominowane przez poprzebieranych modych Finow lazacych wszedzie z sankami czy jabluszkami. Jak tylko znalazlo sie jakiekolwiek miejsce do zjezdzania, bylo oblegane. Najwieksza frajde sprawialo mi gapienie sie przez okno w czasie wykladow na wszystkich, ktorzy postanowili pozjezdzac po mega obsniezonych schodach Tuomiokirkko (Bialej Katedry). Schody sa diabelnie wysokie i od czasu, jak zaczelo sniezyc, w ogole nie odsniezane. Zaluje, ze nie mialam na czym zjechac (bo dupozjazd niestety nie wchodzil w rachube), bo to musi byc niezapomniane przezycie. Zwlaszcza przejechanie przez ulice na samym koncu zjazdu musialo dawac niezlego adrenalinowego kopa.

Ale za to aby wczuc sie tak do konca w klimat, skusilam sie tez na typowo dzisiejszy finski obiad. Zupa grochowa i na deser laskiaispullat, czyli buleczki kardamonowe ze smietana i dzemem/migdalowa masa w srodku. Pysznosci!

Tak jak my mamy swoje swieto paczka, tak Finowie lacza przyjemne z jeszcze przyjemniejszym, mianowicie slodkosci wraz z zabawa na swiezym powietrzu. Saneczkowanie tak de facto zaczyna sie juz w niedziele, ale to wlasnie dzisiaj wiekszosc studentow zrywa sie z zajec, zeby w taki sposob pobawic sie w ostatnie dni karnawalu. Coz, nawet nasi wykladowcy byli dzis nieco zdziwieni, ze siedzimy na zajeciach, zamiast szlajac sie z sankami po miescie i korzystac z tak pieknej studenckiej tradycji :)

2 komentarze:

  1. Kombinezon na zdjęciu jest Twój? A tak w ogóle, to dobrze zrozumiałam, że chcesz się tam wynieść bardziej "na stałe"?

    OdpowiedzUsuń
  2. nie, to wydzial humanistyczny jest moj. kombinezon mi sie nie nalezy, chyba ze zaczelabym tutaj regularne studia. i nie, nie planuje wyjezdzac tu na stale, ale... jakos tego mimo wszystko nie wykluczam ;) jednak studiowanie tutaj to zupelnie inny swiat.

    OdpowiedzUsuń