czwartek, 27 sierpnia 2009

A w Finlandii pada...

Jaka pogoda w Polsce? Pewnie sloneczko, ciepelko i piekna koncowka lata? W Finlandii lato juz chyba przebrzmialo. Ale czego ja sie spodziewalam, w koncu tutaj idzie jesien.

Dotarlysmy do Helsinek dzis nad ranem. Podroz minela, o dziwo, spokojnie, ale to chyba dlatego, ze limit niepowodzen i kiepskich niespodzianek wyczerpalysmy juz na samym poczatku. Inteligentnie wyjechalysmy z domu o tyle wczesnie, ze nigdzie sie nie spoznilysmy. A bylo blisko...

Problem z portem gdynskim jest taki, ze mamy tych terminali ciut ciut i jeszcze troche. Promowy jest tylko jeden. Reszta to kontenerowe, drobnicowe czy jakie tam. No to co? Lecim na promowy, jak sama nazwa wskazuje, stamtad odplywaja promy, prawda? A jednak nie. Okazalo sie, ze musimy sie wrocic pod dworzec morski, a nastepnie jechac znow do kolejnego terminalu, zeby wejsc na prom. Jakos nam sie jednak udalo doczlapac do miejsca koncowego, nie pogubiwszy po drodze zadnej skladowej naszego bagazu, ale co sie stresu najadlysmy, to nasze.

Podroz trwala 18 godzin. Od 11 czasu gdynskiego do 6 czasu helsinskiego. Prom opustoszaly, nie liczac starszych finow i polskich dresow. Ale za to jak wyposazony! Sauna! Silownia! Jacuzzi! I inne uciechy. Za pozno sie jednak zorientowalysmy, wiec sauna zdazyla wystygnac (grzali tylko do 22, a nam na wygrzewanie zebralo sie dopiero kolo polnocy), a jacuzzi juz dogorywalo. Ale chwilke zdazylysmy sie nacieszyc, podobnie jak silownia :)

Z helsinskiego portu do Espoo pojechalysmy burzujsko taksowka. Tak na dobra sprawe to sie nie nanosilysmy tych bagazy za bardzo. Z domu do taksy, z taksy bezposrednio pod winde na promie, z promu do taksy i z taksy trzy pietra w gore juz do domu. Ale mimo wszystko czujemy sie ciagle padniete.

Mieszkanie jest calkiem niezle. Trzy pokoje, dwie male garderobki, duza kuchnia i lazienka. No i balkon. A najbardziej niesamowity ze wszystkiego jest widok z okna. Drzewa. Drzewa drzewa drzewa. Chcialabym moc codziennie wstawac i przez okno widziec tyle zieleni. Naprawde poprawia nastroj.

Podziwiam sie sama za zdolnosc tak szybkiej adaptacji. Po pol godziny w kabinie na promie czulam sie tak, jakbym tam byla juz kilka dni. W tym mieszkaniu po chwili juz poczulam sie jak u siebie. Choc do wielu rzeczy bedzie mi sie trudno jednak przyzwyczaic. Finowie np z reguly nie maja w ogole parapetow. A okna podzielone sa w pionie na dwie czesci - jedna z nich zajmuje 1/6 calosci i tylko ona jest uchylna. A i to nie na osciez. Albo ich piekarniki sa wielkosci sredniego garnka. Nic dziwnego, skoro ich chleb rosnie na wysokosc trzech centymetrow.

Do paru innych rzeczy tez bede musiala przywyknac. Ale teraz najchetniej to bym sie po prostu zdrzemnela :)

1 komentarz:

  1. Ha! dzięki Tobie wiem teraz, że ktoś, kto montował u mnie w Toronto okna był Finem :P Na dobre 4,5 metra okien w pokoju otwieralny jest może z metr... Tragedia, nieszczęście, porażka! Powietrza, powietrza!

    A widoki z okna na zieleń... Zazdroszczę. Ja takie coś widzę tylko, jak jestem u promotorki :P Drzewa, stadion obok, gdzieś tam w oddali starówka... Lepsze to niż patrzeć na najbliższy blok...

    OdpowiedzUsuń